Decyzją sądu Okręgowego w Częstochowie, Dawid G. otrzymał karę czterech lat pozbawienia wolności za przestępstwo napadu na bank przy użyciu broni palnej oraz porwania osób jako zakładników. Wyrok zapadł w poniedziałek, ale nie jest jeszcze ostateczny, jako że obrona zapowiada apelację.
Pomimo tego, że oskarżony przyznał się do popełnienia przestępstwa, jego adwokaci starali się uzyskać możliwie najniższą karę – trzy lata więzienia. Według nich motywacje Dawida G. nie były podłe, lecz irracjonalne. Zwrócili uwagę, że choć zakupienie przez oskarżonego kominiarki i ciemnych okularów mógł wskazywać na pewien stopień planowania, brak zorganizowanej drogi ucieczki sugeruje impulsywność decyzji o napadzie. Obrona przyznała, że ofiary przestępstwa doświadczyły traumy, zaznaczając jednak, że nie odniosły one żadnych fizycznych obrażeń i podkreślając, że Dawid G. jest osobą zagubioną w życiu. W ich opinii, żądana przez prokuratora kara byłaby za surowa.
Sąd jednak uznał oskarżonego za winnego popełnienia zarzucanych mu czynów i wymierzył mu karę czterech lat więzienia. Dodatkowo postanowił przerzucić koszty procesu na Skarb Państwa. Wyrok nie jest prawomocny.
W uzasadnieniu wyroku, sąd przytoczył dowody w postaci opinii biegłych psychiatrów i psychologów sądowych, które sugerowały możliwość cierpienia przez oskarżonego na zaburzenia osobowości. Niemniej jednak, te potencjalne problemy zdrowotne nie wpływały na jego poczytalność w czasie popełnienia przestępstwa. Sąd zdecydował o przeniesieniu kosztów procesu na Skarb Państwa, ze względu na brak majątku Dawida G., co oznaczałoby, że ostatecznie obciążony nimi zostałby jego ojciec, który go utrzymuje.
Kiedy zapytano adwokata oskarżonego o możliwość złożenia apelacji, odpowiedział: „raczej tak”.
Zgodnie z wynikami śledztwa, 3 stycznia 2023 roku, 29-letni Dawid G., mieszkaniec gminy Kłomnice, około godziny 14 wszedł do filii banku przy Alei NMP 37 w Częstochowie, mając na głowie kominiarkę i na oczach okulary przeciwsłoneczne. Używając pistoletu gazowego, groził kasjerce i zażądał wydania mu 50 000 złotych, twierdząc jednocześnie, że ma przy sobie ładunek wybuchowy, który zdetonuje, jeśli nie otrzyma żądanej sumy.